czwartek, 20 lutego 2014

Fitspiracje - czy na pewno?

źródło
Internet jest ich pełen. Fanpage na facebooku, instagramie, tumblr, specjalne blogi. Pełne zdjęć idealnych ciał, pięknie i proporcjonalnie wyrzeźbionych, jędrnych, opalonych. Gdy zaczynałam swoją przygodę z ćwiczeniami i zmianą nawyków karmiłam się tymi stronami. Przeglądałam je codziennie nie mogąc oderwać wzroku od mojego wymarzonego ciała. Obserwowałam kilkanaście fitnessowych stron, na komputerze folder pełen tych zdjęć.

Na początku faktycznie była to dla mnie motywacja, ale wraz z upływającymi miesiącami zaczęło być zupełnie na odwrót. Złapałam się na tym, że i w tych "idealnych" ciałach doszukuję się wad i w swojej głowie tworzyłam takiego Frankensteina: od tej brzuch, od tej nogi, a od jeszcze innej biust. Przecież tak się nie da! Wiele jest przykładów ludzi, którzy próbowali za pomocą operacji plastycznych zbliżyć się ideałów. I wyglądają teraz jak woskowe lalki, z wygładzonymi twarzami, monstrualnym biustem w przypadku kobiet, czy nawet implantami mięśni brzucha.
Stwierdziłam, że to nie ma sensu. Ja nigdy nie będę tak wyglądała. I to nie dlatego, że za mało się staram, ale dlatego, że nigdy dwie osoby o zbliżonym wyglądzie początkowym, takiej samej diecie i takim samym planie treningowym, nie będą robiły identycznych postępów.

Skąd biorą się te wszystkie dyskusje pod zdjęciami przemian na profilu Ewy Chodakowskiej? A właśnie stąd, że jedna, czy druga dziewczyna w przeciągu tych magicznych 30 dni (naprawdę?) nie osiągnęła takich samych efektów jak ktoś, kto swoją przemianą się pochwalił. Każda z nas jest inna, jej ciało inaczej reaguje, ma inne predyspozycje do przyrostu mięśni i tak dalej. Z drugiej strony nie chcę mówić, że wszystko co znajdujemy w internecie to prawda. Pamiętajmy, że ktoś kto całe życie się źle odżywiał, a z aktywności fizycznej znał tylko sięganie po chipsa z miski i przełączanie kanałów na pilocie, nie jest w stanie w przeciągu kilku miesięcy wyrzeźbić ciała na zawody Fitness.

Teraz sama po sobie widzę, że moje ciało może wyglądać diametralnie różnie w przeciągu zaledwie kilku godzin. Zależy to od zjedzonego posiłku, snu, ilości wypitej wody, odbytego treningu, czy etapu cyklu menstruacyjnego.

Nie będę oszukiwała, że już na te strony nie wchodzę. Wchodzę, ale już zupełnie inaczej na nie patrzę, z większym dystansem, nie porównuję się do tych dziewczyn. Staram się być sama dla siebie inspiracją i motywacją. Bo gdy widzę, co udało mi się osiągnąć, to to mi daje kopa do działania, a nie profesjonalne zdjęcie, odnośnie któego nawet nie mam pewności, czy jest prawdziwe :)

A Wy? Lubicie fitspiracje, czy uciekacie od nich jak najdalej można?

Pozdrawiam.

P.S. Gdybym jednak mogła stworzyć fit-Frankensteina to zdecydowanie miałby nogi Justyny Kowalczyk :)
źródło

2 komentarze:

  1. Lubię oglądać zdjęcia pięknych i umięśnionych dziewczyn, ale nie motywują mnie już tak bardzo, trochę się nimi "przejadłam". Odbicie w lustrze jest największą motywacją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dobre określenie - przejedzenie :) Nawet słodyczy nie można zjeść za dużo, bo nas zemdli :)

      Usuń